Podczas ostatniego spotkania doszliśmy do wielu wniosków, które jednak nie do końca pasowały do tego, co sam przed tym spotkaniem (i po nim) myślałem na temat przyczyn anonimowości.
Wspominaliśmy bowiem kilkakrotnie o pozytywnej stronie samotności, że to nie jest wcale tak źle, że czasem trzeba pobyć samemu, no i że wtedy dopiero uruchamiamy refleksję nad sobą i swoim życiem - że w takiej samotności możemy o wiele łatwiej spotkać siebie i Boga.
Oczywiście, nie jest to fałszywe, jednak wydaje mi się, że bycie samotnym to nie to samo, co bycie samemu. Samotność kojarzy mi się bardzo z czymś negatywnym, ze stanem w którym wszyscy ludzie są mi obcy, nie znają mnie, a co więcej - nie dążą do tego, by stać się moim przyjacielem, nie interesuje ich nic we mnie, w moim życiu, chyba że przynosi im to korzyść. Dlatego też nawet bogaci ludzie mogą być samotnikami, bardzo nieszczęśliwymi ludźmi.
Bycie samemu to stan w którym człowiek musi wycofać się ze środowiska ludzi, aby chwilę pobyć ze sobą, aby skupić się na sobie, aby się wyciszyć i zastanowić.
Samotność jest związana w tym przypadku z alienacją - samotny nie wybiera tego, by być samotnym - jest on wy-obcowany przez innych. Bycie samym (samość:) wręcz przeciwnie - kojarzy się z człowiekiem, który dąży do oderwania się przez chwilę od mnóstwa przyjaciół, którzy go otaczają, bądź z pragnienia pobycia z Bogiem, które - jak sądzę - bierze się z miłości i wiary, a więc czegoś pozytywnego.
Samotność jest, moim zdaniem, bezpośrednią przyczyną coraz większej anonimowości. Ludzie samotni boją się innych, boją się przekroczyć pewną barierę, za którą inność się kończy. Ten lęk powoduje, że anonimowość się zwiększa - anonimowość, czyli brak wiedzy o innych i brak wiedzy innych o tobie. Nie ma zaufania, wyciągnięcia dłoni, przyjaźni - to nie ma mowy o od-obcowaniu innego człowieka. Zostaje wy-obcowanie.
Druga sprawa jaką chciałbym poruszyć, to kwestia wolności, a raczej jej braku. Dlaczego uważam, że wielu ludzi w Polsce nie ma wolności? Mają złą jej wizję, podążają za czymś co jest mitem, a nie realizacją prawdziwej wolności człowieka.
Jest tak dlatego, że liberalna antropologia stawia w centrum moje pragnienia i dążenia - tzw. wolność negatywna pozwala mi działać dotąd, aż nie naruszę granic wolności drugiej osoby, granic nieszkodzenia innym. Jednostka powinna mieć prawo powiedzieć i zrobić wszystko, pod warunkiem, iż nie wyrządza szkody innym. Tak dzisiaj myśli się o wolności - i tutaj, moim zdaniem, paradoksalnie tkwi źródło indywidualizmu, a co za tym idzie - anonimowości i następnie: alienacji.
Jak?
1. Człowiek dąży do tego, czego pragnie, aż dotąd dokąd nie skrzywdzi drugiego.
2a. Prowadzi to do indywidualizm, czy też atomizmu społecznego - ludzie nie widzą, że są częścią większej całości, społeczeństwa, którego nie mogą traktować jak czegoś nieistniejącego lub obcego. Nie widzą, że mogą zrobić coś dla innych, obawiając się że mogą naruszyć prywatną przestrzeń.
2b. Brak obiektywnej wiedzy o całym świecie, a tak naprawdę często brak elementarnej wiedzy doprowadza do tego, że popełnia błąd i jego "wolność" prowadzi go na manowce (np. sięga po pornografię, sądząc że nikomu nie szkodzi - ale przecież ktoś musiał w tych filmach występować, nie sądzę by z wyboru).
3. Na manowcach ciężko się odnaleźć - zło powoduje wykluczenie społeczne, ludzie nie chcą już akceptować, a czasem nawet tolerować osobnika, który gubi się na swojej drodze życiowej. Stąd: anonimowość, która wchodzi jak wąż, burząc podstawowe zaufanie społeczne. I stąd alienacja, totalne wyobcowanie, niezrozumienie, które w naszych czasach prowadzi niestety bardzo często do samobójstwa.
To tyle. Nie jestem ani za indywidualizmem, ani za liberalizmem. Liczę na głosy przeciwne!
Skąd samotność i alienacja? Mi się wydaje, że z naszego wyboru. Możemy narzekać, że w dzisiejszych czasach ludzie nie potrafią budować głębokich relacji, ale wydaje mi się to naciągane – przypuszczam, że nikt z nas nie jest pozbawiony przyjaciół. Pewnie, że przez portale społecznościowe etc. poszerza się grono osób, z którymi łączą nas relacje bardziej płytkie, ale nie wydaje mi się, że ze szkodą dla tych głębszych. Przy okazji dają nam większą niż kiedyś możliwość spotkania osób o podobnych upodobaniach etc.
OdpowiedzUsuńDrugą sprawą, która wydała mi się ważna w trakcie rozmowy, to potrzeba akceptacji przez środowisko i próba poznania siebie samego. Wydaje mi się, że możemy sobie myśleć nad tym niewiadomo jak długo, ale i tak najlepiej poznać siebie właśnie pośród ludzi. Nie chcę być źle zrozumiana – autorefleksja w domowym zaciszu jest potrzebna, ale nie powinna być jedyna. Co do akceptacji - przypuszczam, że nikt z nas nie jest od tej potrzeby wolny i całkowite nieprzejmowanie się ludźmi prowadzi do zamknięcia się w czterech ścianach. Zawsze zastanawiało mnie czemu tak się przejmujemy tym, co myślą inni, skoro opinii jest tyle, co ludzi, więc zawsze się znajdzie ktoś, komu coś w nas nie pasuje… wrzucam do przemyślenia(i polecam cały film. Powstała też książka spisana na podstawie, w razie czego służę, ale nie polecam, bo ma beznadziejną narrację ;-)):
http://www.youtube.com/watch?v=r9-uIRZZR40
pozdrawiam,
km.