piątek, 18 marca 2011

Tekst na spotkanie 21.03.2011

"Oto obrazek z tych lat. Odbywa się (w okręgu moskiewskim) partyjna konferencja rejonowa. Przewodniczący nowy sekretarz rejkomu; dopiero niedawno objął stanowisko po aresztowanym poprzedniku.
Na zakończenie konferencji poddaje się pod głosowanie pismo do towarzysza Stalina z zapewnieniem wierności. Oczywiście - wszyscy wstają (podobnie, jak w trakcie konferencji wszyscy zrywali się na równe nogi za każdym razem, gdy z mównicy padało jego nazwisko). W niewielkiej sali grzmią "burzliwe oklaski, przekształcające się w owacje". Trzy minuty, cztery minuty, pięć minut - oklaski wciąż jeszcze burzliwe i wciąż przekształcają się w owacje. Ale dłonie już bolą. A już drętwieją uniesione ręce. Ale już starsi ludzie tracą oddech. Ale i robi się bardzo głupio nawet tym, co szczerze uwielbiają Stalina. Tylko że - kto pierwszy ośmieli się przestać? Mógłby to zrobić sekretarz rajkomu: stoi na trybunie, dopiero co odczytał tekst orędzia. Ale - to świeży człowiek, objął miejsce po aresztowanym, sam się boi! Przecie tu, w sali, stoją i klaszczą enkawudyści, już oni dobrze patrzą, kto pierwszy przestanie!... I oklaski w tej małej, nieznanej sali, oklaski, których wódz nie słyszy, trwają 6 minut! 7 minut! 8 minut!... Ci ludzie są zgubieni! Straceni! Już nie mogą przestać, póki wszyscy nie zwalą się z pękniętym sercem! Jeszcze tam, w głębi sali, w ciżbie, można próbować małego szachrajstwa - bić oklaski rzadziej, nie tak silnie, nie z takim ferworem - ale w prezydium, na oczach wszystkich obecnych? Dyrektor miejscowej papierni, silny człowiek, z dużym poczuciem niezależności, stoi w prezydium - i rozumiejąc cały fałsz - całą beznadziejność sytuacji - klaszcze! Dziewiątą minutę! Dziesiątą! Spogląda markotnie na sekretarza rejkomu, ale ten nie śmie zaprzestać klaskania. Opętanie! Zbiorowe! Zerkając na siebie wzajem resztką nadziei, ale udając zachwyt, kierownicy rejonu będą klaskać aż do upadku, póki nie zaczną ich stąd dygować na noszach! I nawet wtedy ci, co zostali - ani drgną! I oto dyrektor papierni w 11 minucie oklasków przybiera rzeczowy wyraz twarzy i siada na swoim krześle za stołem prezydialnym. I - o dziwo - gdzież podział się ogólny, nieopisany entuzjazm? Wszyscy naraz, z punktu, przerywają oklaski i też siadają. Uratowani! Wiewiórka domyśliła się nagle, jak wyskoczyć z koła!...
Ale właśnie w ten sposób wykrywa się niezależnych. Tej samej nocy dyrektor fabryki zostaje aresztowany. Z łatwością znajdują się - zupełnie inne - powody, żeby dać mu dziesięć lat. Ale gdy już podpisał "206" (protokół zakończenia śledztwa), przesłuchujący upomniał go jednak:
- I żebyś nigdy nie był pierwszy do przerywania oklasków!"

Aleksander Sołżenicyn, Archipelag GUŁag 1918-1956. Próba dochodzenia literackiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz