wtorek, 16 listopada 2010

wartość relacją?

W literaturze znalazłem jeszcze jedną drogę zmagania się z tą tej kwestą...

Jeśliby zaproponować w miejsce owej alternatywy rozłącznej – subiektywność/obiektywność – koniunkcję? Jednym spojrzeniem ujrzeć zarazem oba roszczenia: aprioryczny i antypsychologiczny charakter rozwiązania ściśle obiektywnego, jak i podejścia subiektywnego, które żywo domaga się przyjęcia okoliczności podmiotu (gdyż człowiek uznając daną wartość, realizuje ją w swoim życiu).

Nazwijmy zatem wartość relacją, która łączy obie te rzeczywistości. Z jednej strony bowiem, wartość zakorzeniona jest w „obiekcie wartościowym”: rzeczy, osobie (zawsze jakiejś konkretnej rzeczywistości, która stanowi o obiektywnym charakterze wartości), wobec której mam jakąś relację (aspekt subiektywny wartości). Wartość jest więc w tej koncepcji relacją, przy czym nie jest to relacja, która posiada własną, odrębną hipostazę*.

Istnieję sobie zatem ja, który realizuję pewną wartość. Nazywam ją wartością, ponieważ istnieje przedmiot lub osoba, względem której tę wartość określam. Co się tyczy jednak mnie, jako subiektywnie tej wartości doświadczającego – mam względem przedmiotu wartościowego, osoby jakąś relację (być może nawet myślną?).

Józef M. Bocheński podaje przykład przyjaźni. Przyjaźń jest wartością, to znaczy: istnieje człowiek, do którego mam taką relację, że mogę nazwać ją przyjaźnią. Jeśli tego człowieka by nie było, nie byłoby podstawy sądzić o wartości jaką jest przyjaźń, ja sam nie mógłbym być w stosunku przyjaźni wobec kogoś, kogo nie ma. I dalej daje negatywny przykład, który pozwala naświetlić subiektywistyczne roszczenia podmiotu, co do wartości. Uważa , że zamach na przyjaźń – nawet nie odkryty przez mojego przyjaciela – przekonuje nas, że wartość przyjaźni zasadza się także na nas samych, bowiem zraniona przyjaźń narusza w przypadku zdrady także moją organizację wewnętrzną. Obiektywnie przyjaciel może o tym nie wiedzieć, ale subiektywnie wartość została zhańbiona. Wartość przyjaźni miałem za nic. Zapomniałem o moim przyjacielu, albo zapomniałem kim sam jestem względem niego. Tak czy inaczej wartość doznała uszczerbku.

Ważny jest spójnik „i” pomiędzy członami relacji, pomiędzy członami wartości. Koniunkcja oznacza bowiem, iż oba „momenty” wartości muszą wystąpić, by jakąś rzeczywistość można było nazwać wartością: Musi być podmiot doznający wartości i przedmiot wartościowy, a o prawdziwości wartości stanowić ma to „i” pomiędzy nimi**.

Co myślicie o takiej współczesnej propozycji?

Być może trudności kłębią się jeszcze większe...

Ja widzę same problemy:(

Zapraszam do komentarzy i dyskusji!!!

*****************************************************

*Jedynie teologia o Trójcy Świętej i chrystologia zna pojęcie subsystencji, którą odnosi się do relacji Osób w Bogu Trójjedynym, jak także do jedność osoby Jezusa Chrystusa, nie negującej odrębności jego dwóch natur: boskiej i ludzkiej. W dużym skrócie jest to relacja, która istnieje na sposób substancji. W świecie jednak mamy do czynienia z relacjami, gdzie są dwa człony relacji, a temu, co pomiędzy nimi nie przyznaje się żadnego statusu ontycznego. Także metafizyka klasyczna nie zna pojęcia relacji jako istniejącego bytu.

**Koniunkcję zdań uznaje się za prawdziwą wtedy i tylko wtedy, gdy oba zdania są prawdziwe.

2 komentarze:

  1. Czytając poprzednie resumé zbuntowałam się przy stwierdzeniu, że te opcje w ogóle się wykluczają i doszłam także do wniosku, że to jest swego rodzaju koniunkcja.

    Ino ja bym powiedziała, że ta subiektywna część wartości jest szczególnym wypadkiem, realizacją obiektywnej idei (to chyba nie jest synonim do słowa wartość, ale tu w miarę pasuje). Mówiąc o wartościach w sensie obiektywnym, tak jak to zostało stwierdzone, będziemy prawić banały. Co więcej, ktoś mógłby nas oskarżyć o pustosłowie i to, że w zasadzie to tylko gadamy, a tak naprawdę nie _realizujemy_ tych wartości. Myślę, że te nasze prywatne przykłady wartości dowodzą istnieniu ich w ujęciu ogólnym, warunkują jej byt.
    Bez swoje realizacji, wartości ogólne pozostawałyby jedynie w sferze idei — co więcej o niewiadomym statusie ontologicznym. Dajmy na to przykład utopii, która ideą jest, ale jest też w jakiś sposób wartością, zbiorem wartości (czy też może metawartością?). Utopia nie ma swojej realizacji w subiektywnym postrzeganiu, idealizm jako wartość w sferze ludzkiej nie istnieje, bo nie ma wśród ludzi człowieka/rzezy realizującej utopijne założenia, posiadającej "brak wad". Utopia nie jest więc wartością, pozostaje jedynie ideą (nawet jeśli ideą łaknącą i mówiącą o wartościach).

    Pytanie teraz co jest de facto tą wartością. Czy jest nią ta subiektywna część wartości, ta obiektywna, relacja pomiędzy nimi, czy wszystko na raz? Każda z odpowiedzi kryje w sobie jakieś niebezpieczeństwo. Jeśli wszystko na raz stanowi tę wartość, nie powinniśmy w ogóle rozpatrywać rozłącznie cech wartości o- i subiektywnych, a w konsekwencji na przykład krytykować egoizm występowania cech subiektywnych (bo przecież wytłumaczalny w takim wypadku cechami obiektywnymi), ani podważać istnienie cech obiektywnych (bo przecież czymś się kierujemy w subiektywizacji, skoro tak naprawdę tylko konkretyzujemy tę obiektywną część wartości). Ja widzę to właśnie jako całość, także w tym sensie, że dopiero te trzy części: subiektywna, obiektywna i relacja między nimi warunkują istnienie wartości.

    Czyli w sumie dochodzimy do tych samych wniosków. :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Też byłem skłonny uznać wartość w sensie obiektywnym za czystą ideę (co prowadziłoby do prawienia banałów itd.)
    Spodobało mi się jednak to co na temat wartości samych w sobie miał do Scheller (nie wiem nawet czy dobrze nazwisko napisałem i czy czegoś nie powielę z bloga, albo czy nie chodziło o innego człowieka...)

    Dla niego wartość, oprócz bycia ideą ma pewną właściwość oddziaływania na nasze działania (dzięki czemu w ogóle można rozważać naturę wartości w sensie obiektywnym).

    Wartości według Schellera domagają się, by być spełnionymi. Tak więc wartość, która nie została zrealizowana jest nie tylko pustym słowem, a ma pewną moc. W związku z wolą realizacji wartości, którą uznamy za pozytywną, możemy nadać takiej wartości odrobinę autonomii... I czasem może jednak jako o takim motorze wspomnieć?

    OdpowiedzUsuń