no i tak to jest-jak sobie w ambitnej grupie człowiek pomyśli,że jakiś temat jest oczywisty,to może liczyć ze 100% pewnością,że mu udowodnią coś przeciwnego;]
na wczorajszym spotkaniu zastanawialiśmy się nad istotą osoby-co to takiego?gdzie przebiegają jej granice?co stanowi o niej?kiedy uznać kogoś(coś?)za osobę?czy wiara bądź niewiara ma tu wiele do powiedzenia?
...ostatnie zagadnienie wydało się najmniej kontrowersyjne-stwierdziliśmy,że wizja osoby u ateisty i wierzącego może być bardzo różna. i-o ile się nie mylę-tu nasza zgodność się skończyła;)
wśród najważniejszych wyznaczników osoby znalazły się takie 'top-cechy',jak: wolność i samostanowienie,świadomość,wchodzenie w relacje,rozwój,duchowość,relacja z i do Boga-po części wynikały one z naszych podgrupowych rozkmin,po części-z odniesienia do tekstów kilku znamiennych osobistości.
bodaj największy wpływ na wypowiedzi DSWu-owiczów mieli panowie Heschel,Buber i św.Tomasz,głoszący(kolejno):
'Najbardziej znamiennym faktem jest to,że człowiek nie wystarcza samemu sobie,że życie nie ma dla niego sensu,o ile nie służy celowi leżącemu poza granicami życia,o ile nie ma wartości dla kogoś innego'
'Staję się Ja w zetknięciu z Ty. Każde prawdziwe życie jest spotkaniem'
'Osoba ludzka jest bytem samodzielnym i odrębnym w ludzkiej naturze'
poglądów Kanta starali się bronić prowadzący;)
'Istoty rozumne nazywamy osobami,ponieważ już natura wyróżnia je jako cele same w sobie'-rzecze ów. rozumność jako jedyny wyznacznik osoby i ogrom ładunku wartości,jakie Kant przypisuje spełniającym go-robi wrażenie.
wrażenie zrobiło na mnie osobiście też przenikliwe spojrzenie jednej z podgrup na nasze dywagacje-jak słusznie zauważyli 'redukcjoniści'(bo tak ich chyba można tym razem ochrzcić;))-każde z kryteriów stawianych osobie jest względne i nie może być traktowane w sposób ostateczny. czy bowiem małe dziecko można nazwać rozumnym? albo człowieka w śpiączce-samostanowiącym o sobie?-...a jednak coś każe nam uznać osoby także w nich.
czym jest to 'coś'?-czy będzie to 'narodzenie z człowieka'?-czy nieuchronne jest znowu odwołanie do wiary...?
po tych rozbieżnościach,trudno się dziwić,że nie doszliśmy do konsensusu w kwestii osobowości zwierząt,a co dopiero kosmity;)
ale może uda nam się to zrobić tutaj:)?-otwieram dyskusji cd,dajcie wycisk waszym klawiaturom!
ale żałuję że mnie nie było :(
OdpowiedzUsuńJa teeeeeż.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście problem osoby jest niezwykle złożony.Bardzo trudno jest sprecyzować konkretną i ostateczną wykładnię kim właściwie jest osoba, jakie są jej cechy, a tym samym jakie przysługują jej prawa.Jest to bardzo ważny temat zwłaszcza w świetle współczesnej etyki.Myślę, że choć natura nie jest idealnym punktem odniesienia,to należy ją przyjąć za główny czynnik stanowiący o człowieczeństwie, co oczywiście nie oznacza, że człowieka nie należy postrzegać w szerszym horyzoncie niż czysto biologicznym.Zapewne jego istota jest bardziej złożona.Jedak aby móc przypisać danej istocie dodatkowe cechy, należy najpierw stwierdzić kim właściwie ona jest, jakiego gatunku jest reprezentantem.Wszystko inne jest wtórne.W przypadku człowieka mówilibyśmy więc o zgodności jego genotypu z genotypem właściwym tylko człowiekowi.Trudno bowiem o to, aby z człowieka narodził się inny organizm niż ludzki.Niestety nie dla wszystkich jest to jasne.Stąd też coraz częściej pojawiają się głosy, aby oddzielić pojęcie "osoba" od pojęcia "człowiek", twierdząc tym samym, że nie każdy człowiek jest osobą, a skoro tak, to nie będą mu wówczas przysługiwać te same prawa co ludziom "w pełnym znaczeniu tego słowa".Sprzyja to powstawaniu coraz to nowych kryteriów, na podstawie których definiuje się osobę np:świadomość.Jeśli człowiek jej nie posiada można go na przykład zgodnie z prawem zabić, bo przecież nie jest "człowiekiem" itd.Można by wiele o tym mówić.A co do tożsamości, to wydaje mi się, że jest ona czymś bardziej "umownym", niż faktycznie istniejącym.To dość ryzykowne stwierdzenie i może nie do końca precyzyjnie przeze mnie wypowiedziane ale wydaje się, że coś jest na rzeczy.Myślę, że złudnym jest twierdzenie, jakoby tożsamość była formowana bezpośrednio przez nas samych.Nie żyjemy przecież w próżni tylko w społeczeństwie, które nas kształtuje i ma na nas ogromny wpływ.Nasze poglądy są tak naprawdę wypadkową dokonywanych przez nas obserwacji i analiz rzeczywistości a nie czegoś oderwanego od niej.My to jedynie porządkujemy, opowiadając się jednocześnie za tym, co jest nam bliższe.Człowiek nieustannie się wydarza i ciągle kształtuje, bez przerwy, de facto aż do śmierci.Kiedy zatem możemy powiedzieć, że w tym właśnie momencie ujawnia się nasza tożsamość?Zmieniamy się nie tylko fizycznie ale może przede wszystkim psychicznie.Zmieniają się nasze poglądy, sfera naszej uczuciowości i emocjonalności.Jest to proces nieuchronny, który z góry uniemożliwia jasne stwierdzenie, że oto nareszcie "ja".Tożsamość byłaby więc pewnym tworem społecznym, skądinąd bardzo potrzebnym, a wręcz pożądanym, niezbędnym do zaistnienia jakichkolwiek relacji międzyludzkich.Oczywiście mamy świadomość siebie ale jak długo?Jeśli przeszczepiono by nam twarz, albo pół mózgu, to czy będziemy tymi samymi osobami?A jeśli popadniemy w chorobę psychiczną?Co z naszą tożsamością?
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńmądrze brzmisz, Michale:)-rzeczywiście, kwestia bycia/nie bycia Osobą jest czymś niesamowicie trudnym do ogarnięcia-czy w ogóle możliwym, z perspektywy podmiotu bezpośrednio zaangażowanego?-no właśnie, trudno oceniać coś, nad co nie da się wznieść...np.własny-osobowy-charakter...
OdpowiedzUsuńmoże dlatego psychologowie chętniej mówią o pewnym łatwiej obserwowalnym 'pod-tworze', czyli tożsamości;)
stosunkując się do tej kwestii, pozwolę sobie wtrącić trzy pięćdziesiąt;)
...nie zgodzę się, że tożsamość jest pojęciem względnym. tzn.o tyle, o ile cokolwiek nim nie jest;) dla mnie tożsamość znaczy tyle, ile pewien spójny i trwały konstrukt jednostki-jakiś jej rdzeń, który pozwala jej myśleć o sobie, jako o konkretnej Osobie;)
jest to kategoria jak najbardziej potrzebna i podstawowa dla jakichkolwiek dalszych psycho-rozważań-bo stanowi niejako psychiczną 'twarz' człowieka. jeśli chcemy go badać, opisywać, interpretować, przewidywać, czy w końcu-pomóc mu-to to, w jaki sposób będzie rozumiał sam siebie, w czym upatrywał swej istoty, z pewnością będzie tutaj pierwszym punktem odniesienia.
poruszyłeś temat zmienności człowieka-oczywiście, nie sposób jej nie zauważyć. tylko, że w moim(i myślę-większości psychologów) rozumieniu, tożsamość to właśnie to względnie stałe 'coś', co wyżej określiłam jako rdzeń jednostki. jasne, wiele jej aspektów będzie się zmieniać-dorastamy, nabywamy doświadczeń, zmieniamy punkt widzenia, pewne cechy charakteru itp.-ale to jest też wpisane w ten termin! wiele tych zmian będzie dyktowanych przez otoczenie, warunki, niechby nawet klimat-ok, jesteśmy ludźmi W ŚWIECIE, wszystko się zgadza;) jeśli tylko pośród tych wszystkich zmian mamy stałe poczucie bycia w gruncie rzeczy tym samym Kimś, zachowujemy tożsamość.
primo - pojęcie osoby wprowadzone zostało..przy rozważaniach na temat Osób Boskich;) (nie wiem czy to padło;)
OdpowiedzUsuńsecundo - stoisz Maju na gruncie bardzo mocnych założeń ontologicznych:P czym jest to 'coś'? ten rdzeń? można cokolwiek o nim powiedzieć? jeśli spojrzymy na to jako chrześcijanie to będzie to dla nas dusza, czyli sięgniemy do czegoś o czym de facto nic się powiedzieć nie da poza tym, że jest;)
tertio - tożsamość jaka była powyżej rozważana (jako twór społeczny) byłaby raczej tożsamością psychofizyczną, która jest bardzo ciekawym tematem do rozważań i już się da o niej coś powiedzieć:) i pisać o niej opowiastki takie jak pisał Parfit;) można mówić o pewnej ciągłości ciała, ciągłości pamięci, ciągłości swiadomości, ale ciągle coś umyka;)