wtorek, 9 listopada 2010

Miller(psychologia ewolucyjna)


Ewolucja moralności nie musiała nas przepychać przez jakąś etyczną granicę, oddzielając złośliwe zwierzę od skłonnego do altruizmu człowieka. Kiedy powstaliśmy, już siedzieliśmy na etycznym płocie, obojętni i apatyczni. Potrzebowaliśmy tylko jakiegoś nacisku selekcyjnego, zdolnego do faworyzowania życzliwości. Każda dobra teoria ewolucyjna musi przetworzyć wyraźne koszty ponoszone wskutek pomagania innym w realistyczne korzyści dla własnych genów, poprzez zamianę kosztów materialnych w korzyści dla przetrwania lub reprodukcji. Jeśli nie może tego zrobić, nie będzie mogła wyjaśnić, jak mogły się wykształcić moralne zachowania, takie jak życzliwość lub hojność. Reguły biologii ewolucyjnej wymagają, żebyśmy znaleźli ukrytą, genetyczną, samolubną korzyść wynikającą z naszego altruizmu. 

(...)Większość psychologów ewolucyjnych traktuje moralność jako pochodną  altruizmu i widzi w altruizmie skutek uboczny instynktu nepotyzmu(życzliwości wobec krewnych) lub zasady wzajemności. Sądzę, że jest o wiele bardziej prawdopodobne, iż moralność jest bezpośrednim wynikiem doboru płciowego. Posiadamy zdolność moralnego zachowania i moralnego osądu, ponieważ nasi przodkowie faworyzowali partnerów, którzy byli życzliwi, hojni, pomocni i sprawiedliwi. 

Geoffrey Miller, Umysł w zalotach

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz